sobota, 7 czerwca 2014

Dlaczego i jak postanowiłam prowadzić blog?


Zaczęło się od tego, że przefarbowałam włosy. 
To był impuls. 
Siedziałam nieszczęśliwa w domu, nie mając pomysłu, co dalej ze sobą zrobić i stwierdziłam, że zmiany najlepiej rozpocząć od czegoś, co nie wymaga zbyt wiele wysiłku. 
No i padło na włosy. 

Trudno przefarbować coś, co z natury jest czarne, ale efekt jest nawet – co prawda minimalnie – widoczny. Także po krótkich oględzinach mojej głowy w lustrze samopoczucie lekko mi się poprawiło, więc mogłam się – już bardziej trzeźwo – zastanowić nad tym, na co miałabym ochotę, aby dziś pobyć dobrą dla siebie... Na wieczór miałam wykupione bilety na Don Kitchota, co stanowiło motywację do tego, żeby jednak się ogarnąć i wyjść z domu. No więc wystroiłam się i wtedy pomyślałam, że powinnam spędzić jakąś chwilę sam na sam ze sobą, tak bez ciśnienia, dając sobie możliwość bycia taką, jaką jestem bez wnikania, czy to się komuś podoba, czy nie. Zdecydowałam więc, że wybiorę się na obiad. Nie chciałam za daleko odchodzić od miejsca docelowego (czyli Teatru Narodowego), więc wybrałam restaurację Pędzący Królik.

Dawno nie byłam sama w restauracji. Kiedyś częściej wychodziłam sama ze sobą. Przy przechodzeniu przez obrotowe drzwi restauracji miałam moment zawahania i w sumie chciałam zawrócić, ale "obrotowość" tychże drzwi stanowiła dość znaczne utrudnienie... Siłą rzeczy (czyli pędem obrotowych drzwi) znalazłam się w środku i od razu zajęła się mną kelnerka, wskazując błyskawicznie stolik w doskonałym miejscu, przejmując mój płaszcz i podając z uśmiechem menu. Nie miałam chwili, żeby pomyśleć, że tu nie pasuję i że to totalnie bez sensu wybrać się do restauracji samej-samiuteńkiej. Usiadłam i oglądała nieśpiesznie kartę dań, odczytując wszystkie opisy pod daniami, a także z przyzwyczajenia sprawdzając, czy w dziale „dania główne” jest cokolwiek bezmięsnego... Kiedy już się odprężyłam i wybrałam makaron oraz wino, kelnerka zjawiła się tak, jakby czytała w moich myślach. Serwis był dyskretny, ale niezwykle skuteczny. Obsługująca mnie Pani nie narzucała się, ale pojawiała się dokładnie wtedy, kiedy trzeba i mówiła dokładnie tyle, ile trzeba bez zamęczania mnie jakimiś detalami. Makaron był smaczny, bez szaleństwa, ale zastosowanie prażonych pestek dyni wywarło na mnie kulinarne wrażenie, ponieważ nie spodziewałabym się, że mogą tak dalece wpływać na odczucia smakowe.


Jadłam powoli, delektując się każdym kęsem i patrząc przez okno. Lubię to. Lubię siedzieć w kawiarniach, czy w restauracjach przy oknach i patrzeć na świat, który aktualnie dzieje się za nimi. Fascynują mnie ludzie, którzy przechodzą w sumie tuż obok mnie, ze swoimi myślami. Bawi mnie wymyślanie historii dla przechodzących osób – patrzę na to, jak się poruszają, jak i gdzie patrzą, co niosą ze sobą. Moją uwagę przykuł mężczyzna niosący dumnie wiązankę kwiatów, które trzymał za łodygi kwiatami w górze. Cały bukiet był co prawda w papierze, ale niósł go tak, jakby za sekundę miał go komuś wręczyć. Wyglądał na przejętego... Nie zdążyłam się przyjrzeć, dokąd idzie, ponieważ moją czujność rozproszyły rozmowy gości, którzy siedzieli tuż za mną. Dyskusja dotyczyła Stanleya Kubricka i jego fotografii. Niezwykle ciekawa wymiana zdań. Domyśliłam się z niej, że w Muzeum Narodowym w Krakowie można obecnie oglądać wystawę, która prezentuje życie i twórczość  Stanleya Kubricka. I faktycznie można. Sprawdziłam to i zaczynam pomału kombinować, jak to zrobić, żeby ją zobaczyć...


Gdy skończyłam jeść makaron, kelnerka zaproponowała mi tartę z truskawkami i kawę. Nie odmówiłam... tylko przez grzeczność... Żartuję! Dobrym deserem można mnie przekupić zawsze i wszędzie! No a kawę piję często z wielką przyjemnością. Co ciekawe Pani zapytała mnie szybko, czy pijam białą, czy czarną, a gdy stanowczo oznajmiłam, że czarną – powiedziała z uśmiechem: aha i pewnie dużą. Kawa to moja obsesja. Lubię, gdy obsługa wyczuwa klienta i wie, czy to jest klient faktycznie „od kawy”, czy „od napojów kawowych”. Jeżeli ktokolwiek proponuje mi napoje kawowy z mlekiem, bitą śmietaną, syropami, czy innymi wynalazkami to uciekam dalej niż pieprz rośnie. Zachowanie kelnerki, które nakierowane było na rekonesans – biała, czy czarna (czyli klient „od kawy”, czy „od napojów kawowych”) było na duży plus, a kawa była tak mocna, jak trzeba. 


Kawę uwielbiam. Nigdy nie zapomnę zapachu świeżo mielonej kawy, którą moja Babcia mieliła w warkotliwym młynku, którego zresztą sama później używałam. Babcia zalewała kawę z wielką atencją, mówiąc, ze to czynność magiczna, w której uwalnia się jednym ruchem smak i aromat. Podawała kawę w szklankach, które stawiała na stole w pięknych posrebrzanych, ozdobnych koszyczkach i tak cudnie z nich parowało. Kawę pili dorośli, rozmawiając przy tym o ważnych sprawach i wtedy picie kawy było dla mnie symbolem dorosłości. Bycie dorosłym miało dla mnie smak i aromat kawy. Swoją pierwszą filiżankę wypiłam w wieku 16 lat i zakochałam sie... Dziś zanim wezmę pierwszy łyk zawsze najpierw wącham kawę, bo wtedy w jednej chwili wraca do mnie ta mała dziewczynka, która dla kawy chciała być dorosłą.

Postąpiłam więc tak samo, jak zawsze. Powąchałam kawę i pomyślałam, że to, co tak naprawdę sprawiłoby mi przyjemność to pisanie. Zawsze chciałam pisać, jako mała dziewczynka tworzyłam mini-książeczki, wymyślając fantasmagoryczne historie. Mama zszywałam potem luźno zapisana i zarysowane kartki igłą i nitką i w ten oto sposób miałam całą kolekcję takich „książek”. Więc tak właśnie pojawił się w mojej głowie pomysł na pisanie bloga. Siedząc przy stoliku wyjęłam mój żółty notes i zapisałam sobie kilka pierwszych zdań... Nie miałam w sumie żadnego wielkiego pomysłu na to, czego miałby ten mój blog dotyczyć. W sumie pomyślałam, że on nie musi dotyczyć czegoś konkretnego, że to nadal mogą  być moje fantasmagorie zszywane – tym razem elektroniczną – igłą i nitką...

Zaczęła się więc od tego, że przefarbowałam włosy, a skończyło na tym, że postanowiłam pisać blog.

Ps. Aha! A w Pędzącym Króliku do rachunku podają pyszne „krówki” – takie, jak należy – ciągną się i zalepiają cudnie buzię :-)

2 komentarze:

  1. masz stałą czytelniczkę w mojej osobie :)
    ja jestem fanką napojów kawowych ;) cukierków kawowych i lodów kawowych też :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Cieszę się! To naprawdę miłe uczucie wiedzieć, że ktoś czyta... to... wszyystkooo! ;-)

      Usuń